Aż trudno uwierzyć, że z Anią Popławską rozmawiało się tak dobrze, a czas upłynął zdecydowanie za szybko na rozmowie. Plus jest taki, że ma ona ciąg dalszy w postaci tego wywiadu. To już trzecia część. Ania jest nauczycielem i trenerem do którego miałam tyle pytań, że nie udało się zmieścić w dwóch częściach. Wszystko potoczyło się tak naturalnie, że gdyby nie fakt, że była już późna pora ,to mogłybyśmy rozmawiać jeszcze dłużej.
Ewa: Witaj Aniu. Ostatnio skończyłyśmy rozmowę na tym, że przyjechałaś do Warszawy i byłaś zdana sama na siebie. Poradziłaś sobie wspaniale. Czy był ktoś taki, kto Ci pomógł?
Ania: Niesamowicie przyciągam ludzi w odpowiednim momencie mojego życia. Zawsze. Prawo przyciągania. Gdy byłam na 1 roku filologii angielskiej, pamiętam, że pracowałam w pewnej firmie i było tam niezbyt ciekawie. Atmosfera nie była przyjemna, ludzie narzekali. Siedziałam tam i się męczyłam psychicznie. Ci ludzie cały czas mieli złe nastawienie. Gdy zaczyna się dzień od takich negatywnych opowieści to już mniej rzeczy chciało się robić. Pamiętam, że miałam ucznia, który zapoznał mnie z Brianem Tracy. Zaczął pożyczać mi jakieś kasety, filmy, polecił parę książek. I tam natrafiłam na zdanie: 'jak ci się coś nie podoba, to to zmień'. Więc pozbyłam się tamtej pracy. Potem zaaplikowałam do innej szkoły i gdy dostałam tę pracę to powiedziałam, że w zasadzie to wszystko dzięki Brianowi Tracy. Wtedy się okazało, że właśnie on jest parterem tej szkoły i za jakiś czas miałam nawet okazję się z nim spotkać. Gdy pracowałam w tym miejscu to byłam chyba na wszystkich szkoleniach, które Brian prowadził. Tak więc, naprawdę, jeśli bardzo czegoś chcesz, to możesz to osiągnąć.
Ewa: Myślę, że jesteś tego bardzo dobrym przykładem. Plus do tego jeszcze ludzie.
Ania: Tak. Dużo też zawdzięczam mojemu uczniowi, którego uczyłam 8 lat i pokazał mi wiele ścieżek rozwojowych i biznesowych. Tak naprawdę to byłam dla niego takim eksperymentem. Gdy zaczęłam uczyć to byłam zupełnie inna. A on zadawał mi bardzo dużo pytań. Mało radził, ale o wiele rzeczy pytał. Mnóstwo książek polecił do przeczytania. Gdyby nie on, to byłam teraz w innym miejscu niż jestem.
Ewa: Czy ten uczeń nie bał się, że będziesz dla niego konkurencją? Jak ty sama patrzysz na konkurencję? Czy istnieje dla Ciebie coś takiego?
Ania: Myślę, że się nie bał. A poza tym patrzę na to zupełnie inaczej niż inni. Np. Justyna Mak, szkoliła się u mnie, a teraz sama szkoli z nowoczesnych technologii i świetnie! To nie jest tak, że ona zrobi mi konkurencję w dziedzinie technologii na rynku. Wierzę w taką dobrą, zdrową konkurencję. I dlatego nie boję się udostępniać postów innych na Facebooku, bo podziwiam tę dziewczynę. Jest z mniejszej miejscowości, uczy w szkole państwowej i świetnie sobie radzi! To jest dla mnie niesamowite i fajne! Wszystko się da, jeśli się chce. Nawet w szkole państwowej!
Ewa: To prawda. Jest mnóstwo takich przykładów. A Justyna to bardzo ciepła i serdeczna osoba. [Tutaj jest wywiad z nią-link] Wracając do Ciebie jako do wisienki na torcie : ) Pamiętasz jeszcze, jakie były Twoje początki z angielskim?
Ania: To byłe jeszcze lata, gdy szkoła językowa w ogóle nie była popularna. W Białymstoku był tylko chyba Empik i miałam wtedy około 10 lat. A było to tak. Kolega mojego taty zapisał swoją córkę na angielski. Mój tata, aby nie być gorszy, zapisał swoją. Pamiętam, że jakoś wtedy tak wiele osób nie zapisywało się na zajęcia. Trafiłam więc do grupy mając 10 lat, a w niej były osoby w wieku od 10 do 25 lat. Pamiętam, że się nudziłam i w ogóle nie rozumiałam większości rzeczy, które tam się działy. Byłam najgorsza w grupie. Lektor mówił moim rodzicom, że może nie warto marnować pieniędzy na ten angielski. Trudno mi było wszystko zrozumieć, ale teraz już wiem czemu. Po prostu uczono mnie jak dorosłego, a nie jak dziecko. Pamiętam, że było to z książki Blue Print:). Nie miałam szans się tego nauczyć. Byłam na kusie dla dorosłych, będąc dzieckiem. I to był pierwszy rok nauki. Pamiętam, że strasznie płakałam. Nie chciałam tam chodzić. Dlatego babcia kupowała mi hamburgera w budce obok szkoły i dostawałam go po każdym angielskim - więc to była taka motywacja ; ) Potem już oczywiście nie musiała mi tego kupować.
Ewa: Czyli to była bardziej motywacja zewnętrzna niż wewnętrzna. Od czegoś trzeba było zacząć. Ale co było potem?
Ania: Na drugim roku w szkole jeszcze też było ciężko, ale już na trzecim wydarzyło się coś niesamowitego. Zmieniono mi lektora na panią, która była prawdziwym nauczycielem z pasją. I u niej to poszło jak lawina. To, czego nie mogłam się nauczyć w dwa lata, u niej umiałam po prostu w sekundę. I pochłaniałam angielski. Pamiętam, że dzięki tej kobiecie chłonęłam wszystko. Pani Ula K:) zaczęła robić gry, zabawy a nie nudne gap filling. Było rysowanie, wycinanie. Wcześniej to się siedziało z książką lub z kserówką. Wtedy w grupie miałam już ludzi w moim wieku, naprawdę było super! I bardzo dobrze wspominam ten kurs angielskiego bo chodziłam na wszystkie poziomy przez podstawówkę, gimnazjum i liceum. Po prostu uwielbiałam chodzić na angielski!
Ewa: Czyli wiązałaś swoją przyszłość na poważnie z angielskim od tamtego czasu już? A jaką klasę wybrałaś w liceum? Językową?
Ania: Do liceum poszłam do klasy matematycznej bo chciałam pójść na SGH. Dostałam się do najlepszego liceum w Białymstoku. Ale ...matematyka to nie było to. Pamiętam, że po pierwszym roku, a dokładniej to w połowie drugiej klasy liceum, poszłam do dyrektora szkoły i powiedziałam, że chciałabym zmienić profil. I chyba w ciągu tygodnia to wszystko się już zadziało i zmieniłam klasę. Zmiana profilu na językowy to była najlepsza decyzja w moim życiu. Pamiętam, że się wtedy bardzo stresowałam: nowa klasa, nowi uczniowie, znajomi. W poprzedniej klasie nie czułam tej ekscytacji, co w nowej. To nie było dla mnie. Nie wiem, co mi odbiło, żeby iść do klasy matematycznej na początku. Napisałam świetnie olimpiadę z angielskiego i mogłam wybrać każdą szkołę i klasę. Czyli klasę modną klasę matematyczno-geograficzną.
Ewa: Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie Ciebie w klasie matematycznej. Od razu myślałam, że zdecydowałaś się na językową. A tu taka niespodzianka. Dobrze, że udało Ci się to zmienić. Ale jak w takim razie nadrobiłaś ten czas?
Ania: Pamiętam, że przed maturą organizowałam kółka zainteresowań dla znajomych z klasy bo klasa była mocna z angola. Spotykaliśmy się i każdy miał jakiś temat do przygotowania. Robiliśmy sobie takie korepetycje przed maturą. Było dużo nauki, bardzo dużo uczyłam się angielskiego przed maturą.
Ewa: Czy w tym ferworze nauki kiełkowała już pasja do nauczania? A może poczułaś to jeszcze w innym momencie swojego życia?
Ania: Pasję czułam zawsze. Od zawsze katowałam moją siostrę angielskim. Gdy chodziłam do szkoły językowej, to gdy tylko przychodziłam z zajęć do domu, sadzałam moją młodszą siostrę przed tablicą i uczyłam ją tego, co miałam na zajęciach. Więc moja siostra miała takie treningi od 8 roku życia. Może właśnie przez to potem nie lubiła angielskiego tak jak ja? (śmiech)
Ewa: Mogę sobie tylko wyobrazić, jak to wszystko wyglądało. Tylko wtedy chyba jeszcze nie używałaś takich nowoczesnych technologii. A co było dalej? Czy było coś poza uczeniem siostry?
Ania: Gdy byłam starsza, pamiętam, że moim rodzicom też robiłam lekcje. Pamiętam, że zakładałam dzienniki. Oceniałam moją siostrę. Gdy mama kupiła mi prawdziwą tablicę, taką małą, to pisałam kredą i było to niesamowite doświadczenie sensoryczne dla mnie. Pisanie kredą. To sprawiło, że byłam niesamowicie zadowolona.
Ewa: Zgadzam się, że wtedy to było 'coś'. W szkole też lubiłam pisać kredą i wychodziło mi to naprawdę równo. O dziwo. Czyli mamy Anię nauczycielkę dzieci. Co się działo dalej? Jak rozwijałaś te umiejętności?
Ania: Gdy byłam w liceum to uczyłam już jakieś młodsze osoby bo rodzice tych dzieci wiedzieli, że lubię uczyć. Pomagałam w angielskim wielu osobom. Uwielbiałam to. Miałam podręcznik, a w antykwariacie znalazłam jakieś kasety do niego. Byłam taka zadowolona, że miałam ścieżki audio i byłam taka profesjonalna i że nie musiałam czytać tych skryptów dla ucznia. Słowem - zawsze lubiłam uczyć.
W zasadzie wiele osób mi mówiło, gdy byłam w liceum, 'tylko nie idź na anglistykę' , 'tylko nie bądź nauczycielem', 'oni mniej zarabiają', 'mają gorzej'. I tak mi to tłukli do głowy, że potem poszłam do klasy matematycznej z myślą kariery w Warszawie po SGH, praca w korporacji, miało być to tak poukładane. Potem jednak wszystko się zmieniło. I wiedziałam, że to nie tędy droga. Wiedziałam, że chciałam uczyć.
Ewa: A pamiętasz może coś, co było związane ze studiami, a zapadło Ci w pamięć?
Ania: Pamiętam taką scenkę na auli na filologii angielskiej. To była wielka aula, wielu studentów i wykładowca zapytał 'Kto chce być tłumaczem' i wszystkie łapki były w górze. A potem było pytanie 'Kto chce być nauczycielem?' Byłam chyba jedyną osobą, która była na tej sali, a która chciała uczyć. Wiedziałam, że nie chcę być tłumaczem. Nie lubię tłumaczyć. To nie jest przyjemny kontakt z językiem. Męczę się tym - ale nauczyciel, to coś innego. Miałam ścieżkę dydaktyczną na studiach, i zdołałam chyba wszystko z dydaktyki zrobić.
Ewa: Nie chciałaś zostać potem na uczelni i tam szkolić studentów? A może coś więcej?
Ania: Zastanawiałam się, czy robić doktorat bo zachęcał mnie do tego mój promotor - pani profesor Hanna Komorowska, ale to by było dla mnie za dużo teorii, a za mało praktyki. Obawiałabym się takiego czysto teoretycznego podejścia, choć lubię czytać metodyczne książki.
Ewa: Masz w swojej ofercie bardzo wiele różnych produktów. Kursy, szkolenia, produkty online. Jak sobie dajesz z tym radę? Czy masz kogoś do pomocy?
Ania: Wszytko robię sama. Potrafię obsługiwać strony graficzne, potrafię robić strony internetowe, montować filmy, składać ścieżki dźwiękowe z wideo, wkładać to na serwery, publikować, sprzedawać, obsługiwać płatności. Nauczyłam się tego wszystkiego. Gdy czegoś chcę, to po prostu to robię.
Opowiem Ci taką historię. W czerwcu pomyślałam, 'chyba zrobię praktyczny online'. No i tydzień od pomysłu był już kurs nagrany. Po prostu siedziałam w nocy i oglądałam filmy jak to robić. Kupiłam sobie lustrzankę, mikrofon. Zadbałam o dobre oświetlenie. Kupiłam sobie tło. Zainwestowałam i mając ten sprzęt i nauczyłam się to robić. Miałam też podgląd, więc wiedziałam co, jak robię, jak i gdzie stoję. Wierzę, że wszystko jest dla ludzi i da się to zrobić. I wolę się sama nauczyć, niż gdzieś chodzić i prosić by ktoś mi coś zrobił. Wydaje mi się, że sprawnie odnajduję się w tym świecie onlinowym i w marketingu. I że dzięki temu wszystko dobrze działa.
Ewa: W takim razie tylko mogę Ci pogratulować samodyscypliny i motywacji. W tym roku odbył się Twój większy projekt, czyli Akademia Marketingu.
Ania: Tak, dokładnie. Zakończyłam jakiś czas temu bardzo ciekawe szkolenie gdzie 30 osób uczyło się, w jaki sposób prowadzić FB, jak się reklamować, optymalizować stronę pod SEO, jak robić AdWords i inne. Strasznie dużo mnie to kosztowało, jeśli chodzi o przygotowania, by stanąć przed grupą ludzi i to wykładać. Gdyby jeszcze rok temu ktoś mi powiedział, że będę prowadzić szkolenia z tego, to bym się popukała w głowę. Rok temu w sumie do końca nie wiedziałam czym jest AdWords - ale wszystkiego można się nauczyć. Poszłam na kursy, potem nad tym pracowałam. Zresztą, lubię się uczyć. Ta jest nowa wiedza: o kursach, webinarach, emakretingu. Wierzę, że ta wiedza daje mi niesamowitą przewagę. Cały świat i cała branża, tak czy inaczej, będzie zmierzała w stronę online.
Jestem dumna z uczestników tego szkolenia. To nie były tylko same duże firmy, ale także lektorzy z działalnościami jednoosobowymi. Czynnie brali udział, zmienili swoje strony, nauczyli się je pozycjonować, zaczęli działać w social media. To niesamowite. Ludzie pisali mi o tym, czego się nauczyli i to dodało mi skrzydeł. Ja te różne rzeczy wiem, ale dla innych to było jak odkrycie Ameryki. Ten program daje niesamowite możliwości rozwoju firmy i powiększenia swoich możliwości. Dlatego jest to produkt, z którego jestem chyba najbardziej dumna. Tak fajnie to wypadło. Tak dobrze to przygotowałam i tacy fantastyczni ludzie wzięli w tym udział. Wydaje mi się, że muszę to powtórzyć.
Ewa: A jak tłumaczyłaś swoim kursantom te zawiłe czasem kwestie marketingowe?
Ania: Szkolę z rzeczy, które gdzieś sprawdziłam na sobie i mi nie tylko wyszły, ale i fajnie się sprawdziły i z których jestem dumna. To też chodzi o sposób mojego tłumaczenia. Tak 'łopatologicznie' potrafiłam wyjaśnić mechanikę działania Googla i pozycjonowania stron itp. że naprawdę jestem dumna, że taką wiedzę nabyłam i potrafię ją przekazać. Dla mnie to wszystko to jest taka dobra informacja, że temat jest przydatny. To nie tylko sucha teoria, ludzie to robią i to działa oraz są efekty. Wiem jak to robić, mam dobre wyczucie i na pewno będzie dalsza edycja.
Ewa: Czy to oznacza, że teraz na chwilę zrobisz sobie wolne?
Ania: Nie sądzę : ) Cały czas się szkolę. Cały czas chodzę na nowe szkolenia. I zależy mi na tym, aby się rozwijać, żeby być takim naprawdę świetnym online marketingowcem, który będzie potrafił z tego świetnie szkolić i nauczać tego osoby spoza branży. Chciałabym się rozwijać w tym kierunku. To jest coś, co mnie bardzo pasjonuje. I daje niesamowite możliwości. To jest taki nowy wycinek branży, które bardzo mnie fascynuje.
Ewa: Domyślam się, że jest to coś zupełnie pochłaniającego Twój czas. Z tym, że skoro tyle pracujesz to, jak odpoczywasz? Jak ładujesz swoje baterie?
Ania: Ależ ja umiem odpoczywać! Nauczyłam się. Kiedyś było mi trudniej, ale nauczyłam się tego. I nie wiem kto zrobił taki mit Popławskiej pracującej cały czas. Sekret chyba jest w tym, że bardzo szybko ogarniam różne rzeczy. Nie lubię pracować wolno. Ogólnie to nie przejmuję się wieloma rzeczami i idę dalej. I wolę rzeczy zrobić niż myśleć jak je zrobić. Uważam, że to jest bardzo ważne. Mam takie hasło, że lepiej coś zrobić prawie dobrze niż w ogóle. Nie o to chodzi, żeby robić rzeczy źle. Zamiast myśleć przez pół roku jak to zrobić, jak to po prostu robię. I to działa. Nie rozwodzę się nad rzeczami. Działam dość szybko. Lubię dynamikę szybkiej pracy. Nie mam czasu na spotkania o rzeczach nieistotnych. Nie lubię marnować czasu. Jak już coś robię, to robię. Staram się od razu działać. To bardzo pomaga, jeśli nie odkładasz rzeczy, ale też wyznaczasz sobie priorytety i wiesz, co należy zrobić. I kieruję się też zasadą, że zadnia zajmują tyle czasu, ile sobie na nie przewidzimy. Gdy przewidzimy, że będziemy cały weekend robić prace domowe to tak będzie. A ja wyznaczam sobie limit np. pół godziny, a potem idę dalej.
Ewa: I wynika z tego, że szybko potrafisz się spiąć w sobie i działać, by dążyć do danego celu. Masz zapewne bardzo dobre wsparcie rodziny.
Ania: Nie ukrywam też, że mam niesamowite wsparcie w postaci mojego narzeczonego, który mnie rozumie i nie 'biadoli', że pracuję cały czas. To nie jest tak, że nie mam zainteresowań, tylko po prostu praca jest moim zainteresowaniem, bo kocham angielski. Nauczanie jest moim zainteresowaniem - więc mogę to robić wiecznie. Mogę w nieskończoność wymyślać szkolenia, szkolić, myśleć, czytać książki (nawet na wakacjach). Jeśli nie ma się partnera, który cię rozumie i wspiera to może być ciężko. Dopasowanie jest bardzo ważne w życiu.
Ewa: I porozumienie. Takie, że ta druga osoba wie, że jest dla Ciebie ważna cały czas. A angielski to Twoje hobby i pasja zarazem. Wspominałaś też o czytaniu. Możesz powiedzieć, co polecasz i co lubisz czytać?
Ania: Bardzo lubię czytać książki coachingowe. Uwielbiam książki o marketingu, rozwoju, psychologii, motywacji i takie, z których mogę się wiele nauczyć. Gdy się podejdzie do mojej szafki z książkami to są to wszystko książki o czymś. Nie przepadam za powieściami. Moją ulubioną książką nie-poradnikową to 'Ania z Zielonego Wzgórza'. Jedyne książki typu chick lit które czytam nałogowo to te z serii Wyznania Zakupoholiczki. Sophie Kinsella to ich autorka. Są lekkie i zabawne. A do tego super śmieszne i dobrze się je czyta.
I wiesz co? To mnie czasem nieco śmieszy. Bo ludziom wydaje się, że ja wiecznie pracuję, ale tak naprawdę teraz pracuję mniej niż kiedyś.
Ewa: Dziękuję Ci za rozmowę. Życzę Ci abyś tak długo jak będzie to możliwe zajmowała się tym co kochasz - czyli nauczaniem oraz szkoleniami dla nauczycieli. Widać i słychać, że jest to Twoja prawdziwa pasja. Jestem bardzo ciekawa czym nas niebawem zaskoczysz. Możesz być pewna, że będę odwiedzać Twoje wtorkowe webinary i mam nadzieję, że spotkamy siękiedyś na żywo na jednym z Twoich szkoleń.
/wszystkie grafiki są własnością Anny Popławskiej/
Jeśli jesteście ciekawi co nowego Ania zamieściła na swoim blogu to zapraszam na niego tutaj http://annapoplawska.pl/ Można ją znaleźć też na Facebooku https://www.facebook.com/kochamuczyc
Jeśli spodobał Ci się ten wywiad i zainspirował, to daj o nim znać innym, którzy tak samo jak Ania pasjonują się angielskim. Zachęcam Cię też, żeby dać znać w komentarzu pod wywiadem lub na moim profilu na Facebooku o swoich spostrzeżeniach i pytaniach. Na Facebooku Szuflady Językowej możesz sprawdzać na bieżąco informacje dotyczące zaplanowanych postów oraz obserwować, kiedy pojawią się nowe.