logo

Dziś w Inspiracjach Szuflady Językowej gości Aniela Tekiela. Bardzo wiele osób zna ją jako nauczycielkę, która nie tylko kreatywnie uczy języka angielskiego, ale także sama świetnie się przy tym bawi. Bardzo znane i lubiane są jej pomysły dotyczące ciekawego wzbogacenia Kostki Rubika, użycia skakanki na lekcji, zaskakujących powtórek słownictwa opartych na smakowitych cukierkach niespodziankach czy też wstążkach z angielskimi słówkami. A to dopiero początek pomysłów Anieli. Sama jestem ciekawa, co będzie się działo na jej lekcjach z początkiem nowego roku szkolnego. Jej uśmiech i błysk w oku, gdy opowiada o angielskim jest  niezwykły. Widać, że angielski to jej pasja!

Z pierwszej części rozmowy dowiecie się wielu ciekawych informacji. Czy Aniela chciała zostać nauczycielką, gdy była dzieckiem? Co ją zainspirowało? Czym zajmowała się  na początku swojej przygody z nauczaniem? Jaka książka ją zainspirowała?

 

Ewa: Witaj Anielo! Ciesze się, że możemy się spotkać i że mimo wielu obowiązków znalazłaś czas na  rozmowę. Na początek chciałam zapytać, od kiedy zaczęłaś myśleć o tym, żeby uczyć gdy będziesz dorosła? Czy myślałaś, że w przyszłości będziesz nauczycielem?

Aniela: Nie było to takie oczywiste od początku, choć kilka rzeczy na to wskazywało. Chociażby ten: w dzieciństwie ustawiałam lalki na kanapie, miałam też swój dziennik. Nadawałam uczniom-zabawkom imiona i wpisywałam im oceny za wyimaginowane osiągnięcia. To był taki krótki nauczycielski epizod, o którym przypomniałam sobie niedawno zapytana przez uczniów o to, jak to się stało, że zostałam nauczycielem. Wydarzyło się coś jeszcze. Gdy miałam jakieś sześć- siedem lat znalazłam pewien stary słownik polsko-angielski/angielsko-polski, który do dzisiaj zajmuje zaszczytne miejsce na półce wśród moich książek. Z niewiadomych przyczyn otwierałam go, starałam się czytać słowa wybrane losowo, a nawet rozszyfrowywać  się zapis fonetyczny poszczególnych wyrazów. Zafascynowała mnie też Ulica Sezamkowa i seria filmików „Muzzy Comes Back, którą z przejęciem śledziłam w TVP. Programy nadawano głównie w godzinach porannych, a że często chorowałam i opuszczałam przez to zajęcia w szkole, to miałam takie swoje „szczęście w nieszczęściu”i zapominałam o nieprzyjemnych dolegliwościach zdrowotnych. [Więcej na ten temat Aniela pisze tutaj ]


Ewa: Czy lubiłaś język angielski w szkole podstawowej? A może uczyłaś się innego języka obcego?

Aniela: W szkole podstawowej, która wówczas obejmowała 8 klas, nie miałam lekcji angielskiego - przez pięć pierwszych lat miałam język niemiecki. Potem, kiedy zmieniłam miejsce zamieszkania, i po zmianie szkoły, okazało się, że moi rówieśnicy mieli za sobą już rok z językiem angielskim, co przyznam zaniepokoiło mnie gdyż myślałam, że sobie nie poradzę. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że byłam jedną z najlepszych uczniów w klasie, którym nauka języka angielskiego nie sprawiała większych trudności. Podobnie jak wcześniej, i jak się okazało również później, była to dla mnie czysta przyjemność i nie zastanawiałam się kompletnie nad tym, jak i czy wykorzystam swoje umiejętności w przyszłości. Chciałabym, aby moi uczniowie również mieli okazję do czerpania przyjemności z nauki języka.

Aniela2

 
Ewa: To jak to się stało, że poszłaś na studia filologiczne? Możesz opowiedzieć Czytelnikom nieco więcej o Twojej historii?

Aniela: Oczywiście! W liceum chodziłam do klasy o profilu biologiczno-chemicznym,  z rozszerzonym językiem angielskim, gdyż zamierzałam zostać weterynarzem lub lekarzem, a przy okazji nie tracić kontaktu z moim ulubionym językiem obcym. W trakcie 4-letniej nauki moje plany się zmieniły. Po maturze nie składałam papierów inny kierunek niż angielski - postawiłam wszystko na jedną kartę i ubiegałam się o przyjęcie do Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych w Opolu. Zanim to zrobiłam, przeprowadziłam mały wywiad środowiskowy, rozmawiając ze studentem, który uczęszczał do tego kolegium i który podkreślał bardzo praktyczny wymiar nauki w tym  miejscu, a na tym mi bardzo zależało. Dlatego też w tym miejscu muszę podziękować Pawłowi – to, że wykonuję jeden z najpiękniejszych zawodów świata to Jego „wina” :) Nie wiem czemu, ale  umknęło mi gdzieś to, że jest to ‘NAUCZYCIELSKIE’ kolegium, i jest to uczelnia, która kształci przyszłych nauczycieli. Dotarło to do mnie tak naprawdę dopiero  w trakcie pierwszych praktyk w szkole podstawowej, kiedy stojąc przed gromadką uczniów, sparaliżowana tremą, miałam przeprowadzić lekcję.  

 

Ewa: Czy pamiętasz swoje początki na studiach, gdy zaczynałaś uczyć na praktykach? Mam wrażenie, że to ten czas sprawił, że zakochałaś się w zawodzie nauczyciela.

Aniela: W czasie studiów w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Opolu dowiedziałam się bardzo wiele i większość wiedzy i umiejętności wówczas nabytych niesłychanie przydało mi się zarówno w trakcie praktyk w szkołach oraz w późniejszej pracy jako nauczyciel w szkole państwowej.  Dzięki wykładowcom-pasjonatom, którzy zarażali swoim podejściem i charyzmą, nauczanie bardzo mnie zafascynowało. Zdałam sobie sprawę, że nauczanie nie musi polegać na szablonowym powielaniu niezbyt kreatywnych wzorców, ale może być świetną zabawą, która przynosi świetne efekty, rozwija nie tylko ucznia, lecz też samego nauczyciela. W trakcie praktyk miałam możliwość po raz pierwszy wykorzystać doświadczenia z zajęć teoretycznych  i praktycznych z uczelni na „żywych uczniowskich organizmach”. Mimo obezwładniającej tremy, która dopadła mnie kiedy miałam przeprowadzić pierwszą lekcję, po kilku minutach zobaczyłam w uczniach zainteresowanie tym, co im proponuję, zaangażowanie i  motywację do pracy. Zdałam sobie sprawę, że potrafię zainspirować młodych i bardzo wymagających ludzi do nauki. Nagle doznałam uczucia, które trudno mi do dzisiaj opisać – jednym słowem dotarło do mnie że „to jest to”. Zawsze wzruszam się, kiedy myślę o tym momencie, bo był on dla mnie bardzo ważny – z perspektywy czasu, te 11 lat doświadczeń, mnóstwa uczniów i ich rodziców, których spotkałam, a przede wszystkim ich odpowiedzi zwrotnej na efekty mojej pracy, utwierdzała mnie w przekonaniu, że nie wyobrażam siebie w innej roli.

Aniela3 

Ewa: A jak Ci się pracowało w szkole publicznej? Jakie były Twoje relacje z uczniami?

Aniela: Zaraz po obronie pracy licencjackiej przyjęłam propozycję pracy w zespole szkół, gdzie miałam nauczać klasy ponadgimazjalne, gimnazjalne i zawodowe. Zostałam rzucona na  głęboką wodę, co przyznaję napawało mnie obawami związanymi z odpowiedzialnością i tym, jak ja jeszcze wtedy 22-letnia początkująca nauczycielka poradzę sobie z takim wyzwaniem. Jestem też wdzięczna dyrekcji za zaufanie, jakim mnie obdarzyli i mam nadzieję, że w ich oczach sprostałam wyzwaniu. Z perspektywy czasu tj. 11 lat doświadczeń uważam, że poradziłam sobie dość dobrze, o czym świadczy odzew i osiągnięcia uczniów jakich miałam przyjemność nauczać oraz wiadomości jakie do dzisiaj otrzymuję od ówczesnych uczniów czy ich rodziców. Oczywiście zdarzały i nadal zdarzają mi się większe czy mniejsze „wpadki”, ale staram się z całych sił natychmiastowo przeprowadzać autorefleksję i wyciągnąć wnioski, aby nie powtarzać tego, co faktycznie było moją winą i co zrobiłam źle. Muszę przyznać, że początkujący nauczyciel nie zdaje sobie sprawy z tego, co go może czekać w zetknięciu z realiami zawodu, gdyż niestety studia nie przygotowują do tego pod kątem formalnym, a radzenie sobie z wszelkimi innymi sytuacjami, które nie są możliwe do przewidzenia, to kwestia ciągłego nabywania umiejętności w codziennej pracy poprzez autorefleksję, obserwacje innych, korzystanie z rad i doświadczenia „kolegów po fachu”, i uczestniczenie w szkoleniach, a przede wszystkim aktywne wdrażanie tej wiedzy w swoje działania.

Uważam, że  mimo trudności jakie nauczyciel faktycznie napotyka na swojej drodze w codziennej pracy, ważne jest aby nie zapominać o najważniejszym czyli uczniu, którego należy traktować z szacunkiem - szanować jego czas, który spędza z nami w klasie, zapewniając mu najlepszą lekcję jaką możemy przeprowadzić i z której wyjdzie z praktyczną wiedzą oraz poczuciem przyjemnie i efektywnie spędzonego czasu; szanować, to kim jest, co czuje, jakie ma doświadczenia i  opinie. Taki uczeń to szczęśliwy uczeń, który widząc w nauczycielu „ludzką twarz”, pasję, a co za tym idzie wiarygodność, staje się bardziej zmotywowany do działania i nauki, gdyż wówczas czuje, że to ma sens. Zdaję sobie sprawę, że może nie jest to łatwe zważywszy na realia dzisiejszej edukacji, ale jestem przekonana, że takie podejście i jego efekty wracają z nawiązką, czego dowody widzę na co dzień w oczach, zachowaniu, i bezpośrednich rozmowach z uczniami i ich rodzicami, a nawet z „poślizgiem czasowym” otrzymując maile od byłych uczniów, z podziękowaniami lub prośbą o radę.

 

Ewa: Jeśli mówimy o szkole to nie sposób nie zapytać, co myślisz o obecnym ocenianiu młodzieży w szkole. Co myślisz o tym systemie i o testowaniu?

Aniela: Obecny system oceniania w szkołach zarówno państwowych jak i prywatnych małymi kroczkami zmierza ku lepszemu i ku sprawiedliwszemu. Bardzo cieszy mnie to, że coraz więcej nauczycieli wdraża w warsztat swojej pracy zalecenia neurodydaktyki czy oceniania kształtującego – podejść niesłychanie ważnych, świadczącym o coraz dojrzalszym i partnerskim traktowaniu podopiecznych.

Na podstawie doświadczenia zebranego jako była uczennica, studentka, nauczycielka która również „testowała testowanie”, i rozmów z uczniami, uważam, że tradycyjne testowanie jest metodą bardzo niesprawiedliwą, bo cechuje się ona określonymi ramami, niekoniecznie uwzględniającymi szeregu ważnych uwarunkowań wpływających na ostateczny obraz pracy ucznia, co w mojej ocenie jest krzywdzące.

Do dzisiaj pamiętam ten moment, kiedy jako początkująca nauczycielka przyszło mi wystawić pierwsze oceny cząstkowe i semestralne na podstawie ocen zdobytych przez uczniów ze sprawdzianów czy kartkówek – był to dla mnie niesamowicie stresujące, gdyż mimo dostępnych narzędzi w postaci przedmiotowego systemu oceniania i innych wytycznych, nadal czułam się w pewnym sensie bezradna. Trudno było mi ocenić młodego dojrzewającego człowieka, którego sukcesywnie poznawałam, obserwowałam jego mniejsze lub większe postępy; który przychodził na zajęcia z bagażem własnych przeżyć i doświadczeń, rzutujących w mniejszym lub większym stopniu na jego lekcyjny „performance”To co obserwowałam w wykonaniu uczniów, niestety w odniesieniu do narzuconych odgórnie szablonów, nie wpasowywało się w żadne rubryki więc musiałam znaleźć jakieś wyjście. Wiedziałam też, że muszę być bardzo ostrożna, gdyż niejednokrotnie dzieje się tak, że uczeń utożsamia swoją samoocenę jako człowieka z ocenami jakie otrzymuje w szkole dlatego też trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że każdy nauczyciel ma niesamowity wpływ na to jak postrzegają siebie młodzi ludzie i to jak mogą potoczyć się jego dalsze losy. Dlatego też wybrałam drogę doceniania, a nie oceniania, co na tę chwilę sprawdza się rewelacyjnie i z roku na rok dystansuję swoje metody pracy od tematu testowania i szablonowego oceniania.

W minionym roku szkolnym przeprowadziłam mały eksperyment, w którym nie testowałam ani nie oceniałam moich uczniów w tradycyjny sposób w postaci arkuszy, punktów czy w odniesieniu do innych szablonów. Prowadziłam ustawiczną obserwację ich indywidualnych postępów, aktywności i zaangażowania w naukę czerpiąc z założeń oceniania kształtującego oraz neurodydaktyki, które jak się okazuje nieświadomie i intuicyjnie prowadziłam już dawno temu, kiedy o takich podejściach jeszcze nie słyszałam.

Ogólnie rzecz ujmując, to na czym obecnie skupiam się w monitorowaniu postępów w nauce swoich uczniów, charakteryzuje się uświadamianiem, podkreślaniem i koncentrowaniem się nad mocnymi stronami ucznia, i skupianiu się  na tym co uczniowie wiedzą, a nie czego nie wiedzą. Ważne jest też aby nie przywiązywać nadmiernej wagi do efektu finalnego w postaci oceny i nie przypisywać jej nadrzędnego znaczenia. Warto skierować uwagę ucznia  na  proces osiągania danego celu, na wszystkie elementy jakie się z tą drogą wiążą i po prostu pozwolić mu się rozwijać bez stresu związanego z widmem ostatecznej oceny. Dzięki temu uczniowie są zmotywowani do przeróżnych działań, gdyż kojarzą uczenie się, nie jak to zazwyczaj bywa z nieprzyjemnym obowiązkiem, ale z czymś, co sprawia, że pokonują swoje słabości, odkrywają w sobie nowe umiejętności, angażują się w coś, co poprawia ich samoocenę, i po prostu rozkwitają i odczuwają szczęście.

Uważam też, że bardzo ważnym elementem procesu dydaktycznego, poza zbieraniem informacji o postępach uczniów, jest otrzymywanie odpowiedzi zwrotnej na naszą pracę od podopiecznych  i uświadomienie im,  że oni także mają wpływ na całokształt i kierunek w jakim zmierzają w zdobywaniu wiedzy i umiejętności. Dlatego też moi uczniowie mają możliwość ustawicznego wyrażania opinii na temat naszej współpracy w przeróżnych formach – w trakcie dyskusji, w formie ankiet z pytaniami zamkniętymi lub otwartymi, co pozwala mi na bardzo wnikliwą autorefleksję dotyczącą metod mojej pracy, która z definicji jest dla uczniów i dlatego powinna spełniać ich potrzeby. Zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie spotyka się to z aprobatą wielu nauczycieli, których zdaniem takie metody sprawią, że uczniowie i rodzice stają się przez takie działania jeszcze bardziej roszczeniowi, ale z tego co zaobserwowałam jest całkowicie inaczej – uczniowie w bardzo poważny i rozważny sposób podchodzą to tego tematu, czują, że ich zdanie jest ważne i mają świadomość tego, że są szanowani i tym samym się odpłacają.


Ewa: Zgadzam się z Tobą. Opowiedziałaś o wielu ważnych elementach. Dziękuję, że mogłyśmy się spotkać i porozmawiać. Bardzo się cieszę, że mogłam Cię poznać. Ten wspólnie spędzony czas upłynął mi bardzo szybko. A Czytelników zapraszam na drugą część wywiadu. Więcej szczegółów niebawem!


Aniela: Z przyjemnością spotkam  się z Tobą na dalszą część wywiadu. Pozdrawiam serdecznie!

Aniela1

Jeśli jeszcze nie znacie Anieli (lub znacie a jesteście ciekawi co nowego zamieściła na swoim blogu) to zapraszam na niego tutaj http://neuroteaching.blogspot.com/ Anielę można znaleźć też na Facebooku https://www.facebook.com/kreatywnenauczaniejezykowobcych/
Jeśli spodobał Ci się ten wywiad i zainspirował, to daj o nim znać innym, który tak samo jak Aniela pasjonują się angielskim. Zachęcam Cię też żeby znać w komentarzu pod wywiadem lub na moim profilu na Facebooku o swoich spostrzeżeniach i pytaniach. Na Facebooku Szuflady Językowej możesz sprawdzać na bieżąco informacje dotyczące zaplanowanych postów oraz obserwować, kiedy pojawi się druga część wywiadu!

/wszystkie grafiki są własnością Anieli Tekieli/